Istnieją dwie podstawowe kategorie, jeśli chodzi o środki ochrony roślin. Na jednym biegunie mamy środki chwastobójcze, zwane bardziej fachowo herbicydami. Ich zadaniem jest eliminacja tych roślin, których obecność w uprawach jest niepożądana.

Chwasty bowiem odbierają na przykład zbożom składniki odżywcze gleby, a także wodę oraz słońce. Ponieważ rozwijają się szybko i mają spore „apetyty”, efektem ich aktywności jest stopniowe obumieranie tych upraw, które miały się rozwijać i przynieść rolnikowi zyski. Widać jasno, że od herbicydów nie da się uciec.

Biegun drugi to preparaty, których zadaniem jest likwidacja ognisk chorób roślin oraz zapobieganie im. Chodzi tu przede wszystkim o szerokie spektrum schorzeń grzybiczych, różnego rodzaju pleśni atakujących rośliny. Mogą ona obniżyć jakość plonów, ale również zmniejszyć drastycznie wydajność uprawy.

Są też środki, których zadaniem jest zwalczanie szkodników – głównie różnego rodzaju owadów, które także potrafią napsuć krwi rolnikowi. Atakują one w pierwszej kolejności hodowle warzywne oraz owocowe, w mniejszym stopniu zagrażają zbożom. Korzystanie z wyżej wskazanych rozwiązań jest tak naprawdę konieczne, przynajmniej jeśli mowa o rolnictwie wysokowydajnym, które nie stawia na ekologiczne, ograniczone formy uprawy.

W przypadku tych drugich spektrum dopuszczalnych ingerencji jest mocno zawężone. Jednak stosowanie środków na chwasty, choroby czy szkodniki może mieć ujemny wpływ na glebę. Dlatego należy dobierać rozwiązania o możliwie najmniejszej tendencji do zmiany jej składu, jak też sięgać po nawozy, które zbilansują wszelkie braki oraz nadmiary składników glebowych.